ZAKOPANE 20-23.09.2011


Po wstępnych problemach z zebraniem 30 osobowego zespołu wycieczkowego oraz po trudach i bólu wczesnego przebudzenia udało się nam spotkać pod szkołą, skąd wyruszyć mieliśmy na podbój Zakopanego. Oczywiście tu też nie mogło zabraknąć wstępnych problemów, mianowicie jak się okazało, po przeliczeniu, brakowało jednego wycieczkowicza. Udało się go szybko zidentyfikować, niedługo potem zaginiona Emilia wsiadła do autobusu i można było ruszać!
Droga mimo, że długa zleciała jakoś bardzo szybko i sympatycznie, a widok gór skąpanych we mgle gdzieś tam coraz bliżej na horyzoncie powodował uśmiech na chyba wszystkich twarzach. W końcu dotarliśmy do Jaszczurówki, do ostatniego domu po prawej stronie – Willi Pod Piórem. Ku uciesze niektórych uczniów, w budynku stał automat do gry typu „Hot Slot”, wiedzieliśmy już, gdzie wsiąkną nasze pieniądze.
Dobry nastrój nie trwał jednak zbyt długo – okazało się, że ciut zaskoczyliśmy właścicieli lokalu, spodziewali się nas godzinę lub dwie później, w związku z czym pokój 4 osobowy miał na stanie jedynie 3 łóżka. „żaden problem – Zibi śpi na podłodze” stwierdziliśmy i zajęliśmy się aklimatyzacją. Niestety niezbyt długo trwał nasz „odpoczynek” – przyszedł po nas Pan Marcin – ratownik TOPRu pełniący rolę naszego przewodnika, zarządzając wymarsz na spacer po okolicy.

Po przejściu około 100 metrów okazało się, że bardzo niedaleko naszego noclegu znajduje się Kaplica na Jaszczórówce -  Świątynia zaprojektowana przez Stanisława Witkiewicza wybudowana w latach 1904-1907. Kaplica jest typowym przykładem stylu zakopiańskiego. Widoczna konstrukcja zrębowa opiera się na wysokiej, kamiennej podmurówce. Z przodu posiada arkadowe podcienie. Na dachu krytym gontem umieszczono niewielką wieżyczkę, mieszczącą dzwon. Drewniany ołtarz główny przypomina góralską chatę. Wnętrze zdobią witraże projektowane przez S. Witkiewicza przedstawiające Matkę Boską Częstochowską i Ostrobramską oraz herby Polski i Litwy. Ołtarze boczne, również wykonane z drewna pochodzą z lat 50. XX wieku. Posłuchaliśmy z zaciekawieniem opowieści Pana Marcina o starych zwyczajach górali związanych z religijnością, po czym ruszyliśmy dalej – tym razem autokarem, który zawiózł nas do samego serca Stolicy Tatr.

Pierwszy punkt naszej wycieczki w Zakopanem to Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, wybudowane przez górali jako podziękowanie dla Boga po ocaleniu Jana Pawła II, który konsekrował świątynię podczas swojej VI pielgrzymki do Polski. Byliśmy pod wrażeniem pięknej świątyni, powoli jednak zaczynało burczeć nam w brzuszkach. Następnie zobaczyliśmy Willę Koliba –pierwszą budowlę w stylu Zakopiańskim, wybudowaną przez Stanisława Witkiewicza. Dowiedzieliśmy się, że Koliba w gwarze oznacza szałas góralski.
Bardzo zainteresował nas Stary Cmentarz na Pęksowym Brzysku, gdzie widzieliśmy groby wielu Polaków, których nazwiska znamy z lekcji historii czy polskiego.  Burczenie w brzuszkach nabierało jednak basowego pomruku, musieliśmy więc szybciutko kierować się na Krupówki, gdzie przeprowadziliśmy oblężenie McDonald ’s, a następnie spacerowaliśmy, wydając pieniądze na głupoty i głupotki. Po powrocie do Willi pod Piórem dostaliśmy cieplutki i pyszny obiadek. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że to jeszcze nie pora na spanko! Zajechaliśmy do miejscowości o dość enigmatycznej nazwie Murzasichle, gdzie miły Pan Góral opowiadał nam o tradycjach i historii górali.

 

 

Dzień 2

Od początku wiedzieliśmy, że tego dnia nie będzie łatwo. Planowaliśmy zdobycie szczytu Sarnia Skała, co miało umożliwić nam przyjrzenie się północnej ścianie Giewontu. Cóż, pierwsza część poszła nam całkiem dobrze, natomiast ujrzenie Giewontu okazało się niemożliwe, przez bardzo słabą przejrzystość powietrza. Wróciliśmy do naszego punktu wyjścia, czyli pod Wielką Krokiew w Zakopanem, gdzie oglądaliśmy ćwiczących skoczków narciarskich. Odległości może nie były „małyszowskie”, ale zawsze było na co popatrzeć. Ponad licealne okrzyki „no przewróć się, nooo” wybił się, niczym obserwowani skoczkowie, głos Pana Michalskiego informujący nieokiełznaną grupę Chrobrzaków, iż wracamy do domu. Być może droga powrotna jeszcze nam tego nie uświadomiła, ale nasze serca okazały się bogatsze o masę nowych, pięknych doświadczeń i widoków, jednak wtedy w naszych głowach czaiła się jedynie konieczność zaspokojenia podstawowych potrzeb człowieka, czyli snu i jedzenia. Po posiłku nastąpiła naturalna selekcja pośród naszej grupy, z której najdzielniejsi podróżnicy raz jeszcze wyruszyli na podbój Krupówek. Po powrocie niewielka liczbą, aczkolwiek ogromna duszą i chęcią grupa grillowiczów, w składzie: Maciej Neneman, Jakub Zygmunt, Kamil Markiewicz oraz Juan Gutierrez zajęła się swoim zadaniem społecznym, czyli przygotowaniem przepysznej kiełbaski, dostarczonej nam przez naszą wspaniałą koleżankę, Magdalenę Bieniek. Grill przebiegł w miłej i rodzinnej atmosferze. Posileni wspaniale przyrządzonymi kiełbaskami zyskaliśmy siłę i energię do wieczornych debat uczniowskich w pokoju nr 7.

 

Dzień 3

Dzień, rozpoczęty jak każdy inny, wczesną pobudką i śniadaniem w pensjonacie, które miało być dla nas zastrzykiem energii, zapowiadał się  ekscytująco. Punkt pierwszy czwartkowego programu, to nic innego jak wejście lub wjazd, w zależności od preferencji indywidualnych, na słynną Gubałówkę. Okazało się, że grupa podzieliła się po połowie, na wchodzących i wjeżdżających. Grupa "wyczynowców" pod przewodnictwem Pana Dyrektora udała się na szczyt, podczas gdy Ci drudzy, "leniwce" próbowali jeszcze okiełznać siebie nawzajem u stóp góry. Po szczegółowej analizie problemu, ruszyli oni na kolejkę, by nią udać się na szczyt. Nasi podróżnicy wyśrubowali bardzo dobry czas wejścia na górę, które zajęło im raptem 35 minut, a nie przewidywane 60 min. Kolejkowicze, pod przewodnictwem Pani Bąkowicz i Pana Błaszczyka wjechali nieco szybciej, dzięki czemu dłużej mogli oddawać się rozrywkom dostępnym na Gubałówce. Na pierwszy ogień poszedł tor bobslejowy, na który udała się 10-osobowa grupa. Wśród odważnych znalazł się również profesor Błaszczyk, co dowodzi, że chrobrzańska kadra również umie się bawić. Po zejściu z góry, dostaliśmy jeszcze parę minut na pamiątkowe i serowe zakupy u jej podnóża. Kolejny punkt programu to wystawa Władysława Hasiora. Artysta bez dwóch zdań oryginalny, jego dzieła są szokujące, momentami wręcz skandaliczne, co nadaje wystawie niepowtarzalności i pewnego niezwykłego klimatu. Po wystawie czekał na nas ciepły obiadek, przygotowany w pensjonacie, na który czym prędzej się udaliśmy. Kiedy już wszyscy wycieczkowicze byli syci, zaczęła się wyprawa do Term Podhalańskich, gdzie spędziliśmy wspaniałe 2,5h, pełne relaksu, wypoczynku, a przede wszystkim, dobrej zabawy. Jednak jak to z pobytem w wodzie i związaną z nim zabawą bywa, po opuszczeniu term kompletnie brakowało nam sił. Udaliśmy się, więc z powrotem do pensjonatu. Przed nami była ostatnia już noc, zatem brak sił stał się niezauważalny.

 

Dzień 4

Kolejna wczesna pobudka i śniadanie, tym razem jednak z nieprzyjemnym bonusem, pakowanie i przygotowanie do rychłego powrotu do domu. Jednak zanim wyruszyliśmy na północ naszego kraju w poszukiwaniu Piotrkowa Trybunalskiego, czekały na nas jeszcze kolejne atrakcje. Pierwszą z nich był spacer Doliną Kościeliską, pełen wspaniałych widoków, uzupełniany malowniczymi opowieściami przewodnika, Marcina. Z Doliny przeszliśmy następnie do wąwozu Kraków, gdzie po chwili lekkiego podejścia pod górę dotarliśmy do małej jaskini, którą niełatwo było przebyć. Kosztowało nas to nieco wysiłku, gdyż jedyny sposób, to wspinaczka po drabince i łańcuchach, na drugim końcu jaskini ukazała nam się droga powrotna do Doliny Kościeliskiej, gdzie zatrzymaliśmy się jeszcze w umieszczonej przy szlaku wędrownym bacówce. Można było tam nabyć naprawdę pyszne, typowo góralskie wyroby serowe, które smakowały nawet najwybredniejszym. Opuściwszy Dolinę, udaliśmy się jeszcze na ostatni spacer po Krupówkach. Koniec programu, nie równał końcowi atrakcji, bowiem los zgotował nam jeszcze jedną niespodziankę i około godziny 19:30, niedługo po opuszczeniu autostrady A4, awarii uległ autokar, którym podróżowaliśmy. Awaria okazała się na tyle poważna, iż konieczny był zastępczy autokar, co oznaczało dla nas ponad 2,5h oczekiwania na poboczu, aż nasz wybawca dojedzie z Piotrkowa. Jednak uczniowie naszej szkoły, to niejednokrotnie osoby bardzo kreatywne, więc nawet w takim miejscu, mimo początkowej nerwowości, jaki wniosła ta sytuacja, udało nam się pozytywnie i ciekawie spędzić czas, znajdując coraz to ciekawsze rozrywki.

Za opiekę i miłą atmosferę
dziękujemy naszym opiekunom

Klasa 3b

KONTAKT

REKRUTACJA

ZASTĘPSTWA

PLAN LEKCJI

SAMORZĄD UCZNIOWSKI

DZIAŁ PRZYRODNICZO MATEMATYCZNY

DZIAŁ
HUMANISTYCZNY

DZIAŁ
JĘZYKÓW OBCYCH

DZIAŁ SPORTOWY

DZIAŁ
ARTYSTYCZNO-
KULTURALNY

PLANETARIUM

SZUKAJ